Mity, profilaktyka, AIDS...

Seksualność i AIDS

Dzisiaj rano znalazłam się w grupie kilkuset uczniów zaproszonych na spotkanie z panem, który został przedstawiony jako profesjonalista w dziedzinie profilaktyki AIDS. Nasz gość mówił na przemian to rzeczy banalne, to nieprawdziwe. Wsłuchując się w jego słowa, z każdą minutą upewniałam się o tym, że albo jest kompletnym ignorantem, albo cynicznym obrońcą interesów klanu antykoncepcyjnego. Wykład "profesjonalisty" był intelektualnie aż tak bogaty w treść, że da się go streścić w jednym zdaniu: "Współżyjcie z kimkolwiek, gdziekolwiek i kiedykolwiek, lecz pamiętajcie o stosowaniu prezerwatywy, a wtedy nigdy nie zarazicie się śmiertelną chorobą AIDS".

Do śmierci…

Byłam przekonana, że jedyną reakcją moich koleżanek i kolegów na tak absurdalne kłamstwa będzie salwa śmiechu, a następnie uliczne protesty przeciwko "profilaktykom", którzy nas oszukują. Tymczasem na zakończenie wystąpienia "specjalista" otrzymał dosyć obfite brawa. Z tym większą pewnością siebie poprosił o pytania. Nie miałam żadnych pytań, gdyż nasz gość nie przekazał nam żadnej wiedzy. Podzielił się jedynie kłamstwami, które znałam już na pamięć z innych podobnych wystąpień. Nie podjęłabym z nim żadnej rozmowy gdyby nie fakt, że przekazane przez niego kłamstwa mogą kogoś z moich rówieśników doprowadzić do śmierci.

Istnieje sposób…

Tylko dlatego podeszłam do mikrofonu i powiedziałam: Dziwię się, że ukrywa Pan przed nami fakt, że istnieje stuprocentowo pewny sposób uchronienia się przed AIDS w sferze seksualnej. Jest nim wstrzemięźliwość przedmałżeńska i wzajemna czystość małżeńska. Dlaczego nie chce Pan, byśmy o tym wiedzieli? W sali zaległa kompletna cisza… Panu "Profilaktykowi" zaczęły drżeć usta! Z rąk wypadł mu mikrofon i z hukiem wylądował na podłodze, robiąc niemało szumu przy spadaniu ze stopni prowadzących na scenę…

50 tys. na milion…

Początkowo, jąkając się, niezdarną polszczyzną zaczął coś mamrotać o tym, że ten "mój" sposób to tylko teoria, bo każdy z nas decyduje się czasem na "skok w bok". Znowu stanowczo zaprotestowałam: Pan mnie obraża, bo zakłada, że żyję niemoralnie i że muszę się "ratować" prezerwatywą. Ani ja, ani moi bliscy i przyjaciele nie mają takich problemów. O "skokach w bok" może Pan mówić jedynie we własnym imieniu. "Profilaktyk" znowu przez chwilę zaniemówił, po czym stwierdził, że czystość i wierność też nie chroni przed AIDS, bo… można się zarazić u dentysty. Tym razem nie byłam już w stanie powstrzymać się od ironicznego uśmiechu i zapytałam: Proszę Pana, a odkąd to wizyta u dentysty jest zachowaniem seksualnym? Ja stwierdziłam przed chwilą oczywisty fakt, że czystość przedmałżeńska i wzajemna wierność małżeńska to pewny sposób ochrony przed AIDS w sferze seksualnej. Czy Panu ktoś zakazał logicznie myśleć?

Twitter